REKLAMAPanczen1
REKLAMAPatrz
wydrukuj podstronę do DRUKUJ15 sierpnia 2022, 11:27 komentarzy 11
Wojciech Zieliński - tutaj podczas

Wojciech Zieliński - tutaj podczas "Złotej Tarki". Obok okładka jego wydanej niedawno "Niezwykle optymistycznej wiadomości". (Fot. Archiwum prywatne.)

28 lat przepracował jako bibliotekarz. Dzisiaj żyje spokojnie, trochę na uboczu, opiekując niepełnosprawnym tatą. Odskocznią od codzienności jest dla niego pisanie. I tą codziennością, którą wypełnia miłość, do ojca i do kobiety, dzieli się z czytelnikami w wydanym niedawno dzienniku - powieści "Niezwykle optymistyczna wiadomość". Rozmawiamy z autorem, Wojciechem Zielińskim.

Panie Wojciechu, właśnie się ukazała, nakładem wydawnictwa Novae Res, Pana książka "Niezwykle optymistyczna wiadomość". To Pana debiut literacki?

Wojciech Zieliński: Nie. Debiutowałem już w 2013 roku książką "O nietrzeźwym niekiedy kierowcy". Myślę, że najbardziej udał mi się wtedy tytuł. Jestem do dzisiaj z niego bardzo zadowolony. Okładka też mi się podobała. A sama powieść... Może kiedyś poprawię pewne fragmenty tego utworu i wydam go ponownie (wydanie II poprawione). Napisałem jeszcze jedną rzecz, która być może ukaże się w 2023 roku.

A jak się udało doprowadzić do wydania "Niezwykle optymistycznej wiadomości", to był łatwy czy trudny proces?

W.Z.: To nie jest takie proste - znaleźć wydawcę. Do znanych z telewizji i Internetu osób wydawcy zgłaszają się sami. Autorzy „anonimowi”, jak ja, mają trudniej, chyba że napiszą naprawdę coś rewelacyjnego. Mnie się na razie to nie udało i prawdopodobnie nigdy nie uda. Przez szereg lat pracowałem jako bibliotekarz, więc wiem, jak dużo jest wydawnictw na rynku. Są takie, które uchodzą za „lepsze”, i takie, które uważa się za „gorsze”. Czas płynął, a ja stawałem się trochę zniechęcony i zawiedziony brakiem odpowiedzi z ich strony lub - sporadycznie przychodziła - odmową. A czasu i energii do pisania mam niewiele, bo na co dzień jestem opiekunem niepełnosprawnego taty. Zatem bez powodzenia wysyłałem swoją powieść do kolejnych wydawnictw, w międzyczasie poprawiając tekst, aż nabrał kształtu, z którego byłem zadowolony. Aż trafiłem na wspomniane na wstępie, przez Panią, wydawnictwo. Miałem jeszcze to szczęście, że poszło mi na rękę i mogłem kilkakrotnie dokonać korekt. Mam taki charakter, że wciąż widzę mankamenty swojej pracy i chciałbym ją poprawiać, ale i ten proces w końcu dobiegł końca.

To chyba znak rozwoju twórcy, prawda? Że w swoim własnym dziele widzi się błędy, mankamenty?

Myślę, że tak. Często słyszałem, że pisarza nie interesuje to, co już napisał, porzuca dzieło już ukończone i wydane, i zajmuje się pisaniem kolejnej historii. Otóż niekoniecznie tworzy rzeczy równie dobre, co poprzednie, czy coraz lepsze. Opinia odbiorców o tych dziełach może być zupełnie różna. Czy ja się rozwijam? W porównaniu do "O nietrzeźwym niekiedy kierowcy" "Niezwykle optymistyczna wiadomość" powstała zdecydowanie szybciej, sprawniej. Sądzę, że jest to lepszy tekst niż ten pierwszy. Nadając mu ostateczną postać, miałem już też za sobą współpracę z tym wydawnictwem. Szczerze mówiąc, to nie uważam się za jakiegoś pisarza. Nie każdy pisujący jest zaraz pisarzem, jak nie każdy grający na gitarze jest zaraz muzykiem, a śpiewający piosenki artystą estradowym. Trzeba zachować dystans do tego, co się robi. Pisanie to moja odskocznia, sposób na spędzanie wolnego czasu. Kiedy mam chwilę wolnego, „bawię się” w pisarza.

Długo pracował Pan jako bibliotekarz, a więc wśród książek i czytelników. To pomogło w tym, aby samemu pisać, a może wręcz przeciwnie, kontakt z wielką literaturą onieśmiela?

W.Z.: No właśnie... Pracowałem jako bibliotekarz od roku 1989, 28 lat. I uważam, że bibliotekarz powinien być przede wszystkim oczytany, żeby móc polecić odpowiednią literaturę innym, zachęcić do przygody z książką. Do biblioteki przychodzą różni ludzie, tacy, którzy wiedzą, co chcą wypożyczyć, i tacy, co chcieliby tylko „coś ciekawego liznąć”, również uczniowie po obowiązkową lekturę, którą muszą przeczytać. Ja najbardziej oczekiwałem tych pierwszych.

Kiedyś uważałem, że powinienem przeczytać jedną książkę dziennie i czytałem, i trwało to dość długo. Przyznam, że dziś już tak dużo nie czytam, nie mam już takiej woli czytania jak dawniej. Zresztą czasem można odnieść wrażenie, że czytelników ubywa, a przybywa pisarzy. W samej Iławie i okolicy mamy sporo osób, które coś opublikowały. A kiedyś był tylko Nienacki w Jerzwałdzie, no i Stachura czasem wpadł do Iławy. Potem książki wydawali W. Niesiobędzki  i H. Plis – miałem tę przyjemność, że mogłem nawet przyglądać się ich pracy…

Ja nawet nie próbuję się porównywać do pisarzy, których twórczością się zachwycałem. Daleko moim tekstom do uznanej literatury, która uchodzi za sztukę. To jest moja pisanina. Nie uważam się za literata, ale jeśli jest taki wewnętrzny przymus w człowieku, żeby pisać, przekonanie, że to najlepiej wychodzi w życiu, wszystko inne przychodzi trudniej, albo nie aż tak się udaje, i to zajęcie jeszcze wycisza, uspokaja, to wówczas trzeba pisać. Gdyby mój tekst nie przybrał formy książki, gdybym pozostawił go w komputerze, pewnie żałowałbym. Może będę żałował, że się ukazał. Raczej nie zachwyci młodych czytelników.

Czasem sobie myślę, że gdyby np. współcześni poeci przeczytali tylko część tego, co napisali poeci wcześniej żyjący, to sami pewnie nigdy nie odważyliby się pisać wierszy. I tak samo ja… Nie przeczytałem w sumie zbyt wielu książek i nie posiadam ogromu wiedzy, którą żywi się literatura, a jednak jest taka siła w człowieku, taka wola, presja, że musi tworzyć, pisać, malować, grać i śpiewać. Chociaż wie, że są od niego lepsi, bystrzejsi, doskonalsi. A napisano już tyle, że nawet gdybym żył 100 lat i czytał jedną książkę dziennie, jak kiedyś, to i tak nie przeczytałbym „wszystkich”, bo to po prostu niemożliwe. Jak dużo książek rocznie ukazuje się w Polsce, można dowiedzieć się z rocznika „Ruch Wydawniczy w Liczbach”.

A z tych czasów, kiedy Pan czytał książkę dziennie, co by Pan szczególnie polecił innym czytelnikom?

W.Z.: Moje czytanie właściwie zaczęło się o wiele wcześniej, jeszcze w czasach szkoły średniej. W "Budowlance", do której uczęszczałem, pracowali bardzo dobrzy nauczyciele (polonistka Jadwiga Krajewska), potrafili zachęcić do lektury (i nauki), no i drzemała w młodym człowieku jakaś ukryta skłonność do czytania, którą udało się w nim obudzić.

Ulubiona literatura? - to ta współczesna, książki „wczoraj” napisane, nowości pachnące drukarnią. Ulubiony pisarz? - niegdyś Franz Kafka. Ulubione książki: „Ameryka” F. Kafka, „Idiota” F. Dostojewski (raczej nie da się przeczytać w jeden dzień), „Cierpienia młodego Wertera” J. W. Goethe. Ostatnio przeczytane - to książki lokalnych autorek: K. Piątek „Niebezpieczna znajomość” i I. Piątek „Najcenniejszy lek”. A w jednej z bibliotek zapisałem się na książkę A. Andrysiaka „Lokalsi. Nieoficjalna historia pewnego samorządu”.

W Pana książce fakty mieszają się z fikcją. Ile zatem jest prawdy, a ile fantazji?

W.Z.: Książka powstała w oparciu o moje krótkie uwagi, które zapisuję w telefonicznym notatniku. Główny bohater ma trochę ze mnie. Natomiast, jak to w literaturze, w mojej powieści pojawia się też wiele przesady, ubarwień, niedopowiedzeń. Tak chyba trzeba, aby przyciągnąć i utrzymać uwagę czytelnika. W pewnym sensie fikcją jest okładka - mojego pomysłu. Przedstawia stację kolejową Iława Miasto; bohater książki wspomina swoje spacery i pewne spotkanie w tym miejscu przed laty. Wówczas ta stacja wyglądała inaczej, obecnie, za sprawą kolejowych inwestycji, stacja Iława Miasto wygląda inaczej, a jeszcze inaczej wygląda na okładce. Jednocześnie piszę na kartach mojej powieści o wielu wydarzeniach, do których rzeczywiście doszło. Wówczas stosuję przypisy, odwołuję się do informacji, o których można było przeczytać w mediach, w tym na portalu infoilawa.pl. 

Osadził Pan książkę w czasie, kiedy przez Polskę przetoczyła się fala tzw. Strajków Kobiet. To był dla Pana ważny czas?

W.Z.: Zacznę od tego, że wydawca daje autorowi możliwość wybrania fragmentu tekstu na okładkę. Ja wybrałem ten dotyczący strajku, który odbył się pod iławskim "Feniksem". Ale „opiekun” książki chyba uznał, że lepiej wybrać coś mniej kontrowersyjnego: połowa społeczeństwa popiera strajk, połowa nie popiera... To aż tak bardzo do mnie nie przemawiało, ale dałem się przekonać, kiedy otrzymałem projekt okładki z już wybranym innym cytatem: o tym, że Jarek i Kaśka nie dzwonili do siebie, tylko pisali sms-y. To też ważny urywek, który dobrze oddaje treść książki, dlatego tak już zostało, nie toczyłem bojów.

A Strajk Kobiet rzeczywiście pojawia się w powieści. Z jednej strony kobiety wychodzą na ulice, bo nie zgadzają się z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego, który zakazał aborcji ze względów eugenicznych. Z drugiej strony: są np. dzieci z zespołem Downa. W mojej książce pojawia się taka osoba, Adaś (Adaś i autor mają wręcz symboliczną, ojcowsko-synowską relację - przyp.red.). Opieka nad taką niesamodzielną istotą wymaga od rodziców bardzo wiele miłości, cierpliwości, poświęcenia, towarzyszą jej ogromne emocje. Oczekiwałbym od Państwa więcej empatii i instytucjonalnej pomocy dla takich rodzin i tych dzieci niż kar dla kobiet i lekarzy. Życie Adasia jest jedyne, wyjątkowe, ale kobiety przecież też. Które wybrać? Niestety zawsze najlepiej to wiedzą politycy. Mnie na myśl przychodzi sentencja starożytnego myśliciela Demokryta: „Należy przedkładać Dobro już osiągnięte nad to, które ma dopiero się zjawić, ponieważ to, co przyszłe związane jest z niepewnością i przypadkiem”. Oczywiście każdy może wybrać dowolny aforyzm, który ilustruje jego postawę. Reasumując, uważam, że kobiety w demokratycznym kraju, w Polsce, powinny mieć prawo żyć tak, jak żyją kobiety w innych, zachodnich, demokracjach, a zwolennicy pro-life – wręcz obowiązek głosić, że każde życie jest bezcenne. Państwo zaś powinno stać na straży, by spór pomiędzy obiema stronami był merytoryczny, nie na pięści. Ten spór z pewnością będzie powracał.

Dziękuję za rozmowę, a czytelników zachęcamy do lektury Pana książki "Niezwykle optymistyczna wiadomość.

W.Z.: Ja również dziękuję.

Pytała Marta Chwałek.


O "Niezwykle optymistycznej wiadomości" - informacje wydawcy

Nakładem wydawnictwa Novae Res ukazała się właśnie powieść o szczęściu odnalezionym w codzienności — "Niezwykle optymistyczna wiadomość"! Autorem książki, której akcja toczy się w Iławie, jest Wojciech Zieliński.

Czy można cieszyć się życiem, wiodąc je na uboczu? Można! Nawet, gdy wszystko wali się na głowę.

Przekonaj się o tym sam, czytając powieść o wierze, nadziei i miłości, z których największa jest ta ostatnia.


Red. kontakt@infoilawa.pl.

W domu z tatą. Wszystkie obrazy na ścianie są autorstwa Wojciecha Zielińskiego. To kolejna jego, obok pisania, artystyczna aktywność.

TEMATY wywiad
REKLAMAMOS
REKLAMAPellet

11Komentarze

dodaj komentarz

Portal infoilawa.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.

  • ~Miłośnik książek 11 ponad rok temuocena: 91% 

    Brawo panie Wojciechu! Weny twórczej do pisania kolejnych książek! :)

    odpowiedz oceń komentarz  zgłoś do moderacji
  • ~bibliotekarz 10 ponad rok temuocena: 83% 

    Takich ludzi trzeba promować! Znalazł wydawcę, czyli ktoś przeczytał i zdecydował, że to się nadaje do publikacji. W przeciwieństwie do kilku lokalnych "pisarzy" którzy sami się wydają i pewnie sami czytają. Człowiek o takich horyzontach pisał lata, a jakaś dziewczynka albo jakiś pan budzi się rano i mimo, że nie mają nic do powiedzenia piszą i się wydają. Im się tylko wydaje, że są pisarzami. To zwykła grafomania. Jakim cudem dziś każdy może wydać książkę, która stanie na półce obok Miłosza?

    odpowiedz oceń komentarz  zgłoś do moderacji
  • ~no może już dość 9 ponad rok temuocena: 63% 

    wielce czcigodny , który masz już dość /poniżej ?/ który używasz słów wręcz genialnych . /// wiecznym opluwaczem...chamskich, prymitywnych i bełkotliwych....chamskiego opluwania .......cuchnące szambo prymitywizmu..........//// to właśnie przykłady "kultury słowa", w twoim wydaniu , w jednym tylko poniższym wpisie . Znamienity komentarze zarówno TWOJE I SWOJE TEKSTY ZOSTAWIAM DO OCENY REDAKCJI

    oceń komentarz  zgłoś do moderacji
  • ~może już dość? 8 ponad rok temuocena: 40% 

    Czy szanowna Redakcja Infoilawy mogłaby wreszcie zrobić porządek z tym co zawsze poniższym wiecznym opluwaczem? Buszuje nieustannie po wszelkich forach tego portalu. Nigdy nie w swych chamskich, prymitywnych i bełkotliwych wpisach nie odnosi do tematyki materiału redakcyjnego. Zawsze ogranicza się tylko i jedynie do chamskiego opluwania osób wypowiadających się na tych forach. Jeśli Redakcji Infoilawy tak bardzo zależy na przemianie jej forów w istne cuchnące szambo prymitywizmu dzięki temu osobnikowi, to wypada jedynie pogratulować Redakcji świetnego pomysłu. Dzięki temu prymitywowi ogarniętmu chorobliwą manią prześladowczą, wasze fora już prawie całkowicie upodobniły się do nadzwyczaj specyficznego pod względem "kultury słowa", inteligencji i manier forum pewnej miejscowej kolorowej gazetki z okolic iławskiego Starego Miasta. Ale czy tego naprawdę chce Wasza Redakcja? Z opinii różnych osób wynika, że na Wasze fora zaczyna się wchodzić z równym obrzydzeniem co tam. Dzięki temu z dołu

    oceń komentarz  zgłoś do moderacji
  • ~do poniższego 7 ponad rok temuocena: 64% 

    pętasz się wkoło na tym portalu i zawsze wstawiasz kulturalne komenty czarnymi literami , tak jakbyś wszystko wiedział . Próbujesz objaśniać czytelnikom co to księgarnia i piszesz o różnych rzeczach np. o międzygalaktycznych zorzach porannych i innych pastwiskach . Och dzięki ci szlachetny człowiecze , że raczysz dzielić się swą wiedzą .

    oceń komentarz  zgłoś do moderacji
  • ~do tego samego co zawsze 6 ponad rok temuocena: 36% 

    I po co się wtykasz? Tutaj ludzie piszą o książkach. Przecież ty ze swą specyficzną "inteligencjom" oraz swoistą "kulturom osobistom" zupełnie nie wiesz o czym mowa. Więc dla przypomnienia - książki to takie coś z papieru zadrukowanego czarnymi najczęściej literami. Służy to do czytania, a nie tak jak myślisz - tylko do ubijania much. Kupuje się je w specjalnych sklepach nazywanych księgarniami. Uwaga - w sklepach tych nie dostaniesz gorzały. Więc dlatego zupełnie ich nie znasz. A teraz niemoto intelektualna - idź się bawić ze swym bełkocikiem tam, gdzie twoje miejsce i nie pętaj się tutaj, gdzie piszą poważni ludzie.

    oceń komentarz  zgłoś do moderacji
  • ~opera o nim 5 ponad rok temuocena: 67% 

    a powiedz wyrobniku komentatorze od ~~ cioć i wujków~~ oraz banalnych komunałów po której stronie w galerii , w sklepie z książkami znajduje się twoja superbiografia i czy aby nie pominąłeś w niej istotnych wydarzeń ze swego życiorysu ?

    oceń komentarz  zgłoś do moderacji
  • ~jeszcze masz czas 4 ponad rok temuocena: 45% 

    Uczniu, ty niestety raczej na pewno będziesz się zaliczał do tych 58% obywateli, którzy czują wstręt do słowa pisanego. Co oznacza praktyczny analfabetyzm. Pewnie będziesz się ograniczał jedynie do tworzenia pokracznych sms-ów. Ale jest jednak jeszcze dla ciebie nadzieja. Masz jeszcze czas by zmądrzeć. Ale niezbyt długi.

    oceń komentarz  zgłoś do moderacji
  • ~Uczeń 3 ponad rok temuocena: 55% 

    Starczy książek i tak tego nikt nie czyta. W szkołach inaczej uczą same magistry a poziom nauki leci w dół. I co szkoda papieru

    oceń komentarz  zgłoś do moderacji
  • ~autobiografie dla cioć i wujków 2 ponad rok temuocena: 43% 

    To prawda. Dziś swe biografie i "opery omnie" wydają w grubych tomiskach "wybitne" osoby , których jedynym osiągnięciem było np. pojawienie się na pięć minut przed kamerami telewizyjnym, by wyśpiewać swe żałosne poryki lub wypowiedzieć dwa zdania banalnych komunałów. Oczywiście swych obszernych "biografii" nie piszą sami, tylko wynajmują specjalizujących się w takiej robocie wyrobników w postaci pseudodziennikarzy. Jeśli chcecie zobaczyć liczne tomy dziejów i "zasług" swoistego panteonu współczesnych pseudotwórców i pseudoartystów, to udajcie się do sklepu z książkami w iławskiej galerii nad jeziorem. Dotrzyjcie do działu "historia" i spójrzcie w bok - obecnie chyba prawy. Bo strona się czasami zmienia. I tam zobaczycie papierowe superbiografie wielu osób, które nie wyróżniły się nigdy niczym i właściwie nie mają zupełnie czym się pochwalić. Podejrzewać można, że jedynymi czytelnikami ich życiorysów stworzonych przez usłużnych wyrobników są oni sami i ich rodziny. A te z przymusu..

    oceń komentarz  zgłoś do moderacji
  • ~gratulacje, ale smutne 1 ponad rok temuocena: 89% 

    Brawo Panie Wojciechu. Pisze Pan o swej pasji czytania książek. Jednak szkoda że tak mało osób idzie w Pańskie ślady. Z badań Biblioteki Narodowej wynikło, że w roku 2020 aż 58% obywateli naszego kraju w ciągu poprzednich 12 miesięcy nie przeczytało ani jednej książki. Reszta jest milczeniem...

    odpowiedz oceń komentarz  zgłoś do moderacji
Artykuł załadowany: 0.374 sekundy