REKLAMAfizjoterapia
REKLAMAPluszak

Sport

  wydrukuj podstronę do DRUKUJ29 czerwca 2025, 12:04
Piotr Kacperek (tu w trakcie ligowego meczu z Concordią Elbląg) był piłkarzem GKS-u Wikielec przez ostatnie 14 lat!

Piotr Kacperek (tu w trakcie ligowego meczu z Concordią Elbląg) był piłkarzem GKS-u Wikielec przez ostatnie 14 lat! (Fot. Mateusz Partyga)

Gdzie i od kogo dostał największy, boiskowy ochrzan? Czy ciągle jest w nim dusza napastnika? Gdzie będzie grał po odejściu z GKS-u Wikielec i czy w ogóle jeszcze będzie grał? To tylko niektóre pytania, która zadaliśmy Piotrowi Kacperkowi. Piłkarz po 14 latach gry w klubie z gminy Iława mówi: Adios!

Piotr Kacperek (tu podczas meczu z Polonią Lidzbark Warm.) wielokrotnie wyprowadzał swoją drużynę jako kapitan GKS-u Wikielec (fot. Mateusz Partyga)

Środkowy obrońca ma przechlapaną robotę. O popełnienie błędu na tej pozycji nie trudno, a jednocześnie przeważnie wiąże się to od razu z dużym zagrożeniem pod własną bramką. Jak robi dobrze swoją robotę, to … po prostu ją robi. I tak raczej nikt nie pochwali go tak samo, jak napastnika, rozgrywającego czy nawet bramkarza.

Słaby środkowy obrońca potrafi być ofiarą drwin. Ale za to dobry stoper, z charakterem i skutecznością w obronie (jak do tego dochodzi jeszcze dobra gra w ofensywie, to już jest wogóle kapitalnie) może zasłużyć na szacunek nie tylko u kolegów z drużyny, ale także – co szczególnie cenne – u rywali. I w tej drugiej grupie zdecydowanie jest wychowanek Ossy Biskupiec Pom., były piłkarz Jezioraka Iława, który ostatnie 14 sezonów (!) spędził w GKS-ie Wikielec, będąc w ostatnich latach jego kapitanem. „Koper” = dobry stoper. Kto grał przeciwko niemu i z nim, ten wie o czym mowa.

Kilka dni po podaniu po publicznej wiadomości informacji o odejściu Piotra Kacperka z „Gieksy” umówiliśmy się z nim na wywiad, który jest też trochę podróżą w czasie.

WYWIAD Z PIOTREM KACPERKIEM

Kapitan GKS-u Wikielec w koszulce z hasłem wsparcia kontuzjowanego wówczas Maddoxa Sobocińskiego (fot. Mateusz Partyga)

Na początek to co ostatnie, czyli czy i gdzie Piotr Kacperek będzie kontynuował swoją piłkarską karierę?

- Dalej będę grał, nie zawieszam butów na kołek, a moim klubem – być może ostatnim w tej przygodzie z piłką – będzie macierzysta Ossa Biskupiec Pomorski. To w niej rozpoczynałem grę w juniorach. Kiedyś powiedziałem sobie, że wrócę do tego klubu. Mam plan zdobyć z Ossą awans do IV ligi. W tym sezonie się nie udało, ale będziemy o to walczyli w kolejnym. Poza tym, dałem słowo trenerowi zespołu z Biskupca, Remiemu Sobocińskiemu, że jak wywalczymy z GKS-em Wikielec utrzymanie w III lidze, to wówczas przejdę ze spokojną głową i duszą do Ossy.

A czy wiąże się to także z odejściem z pracy nauczyciela wychowania fizycznego w szkole podstawowej w Wikielcu?

- Nie, dalej będę uczył w tej podstawówce. Czuję się w tym środowisku bardzo dobrze, mam pomoc z każdej strony, do tego GKS Wikielec zaproponował mi trenowanie drużyny trampkarzy w „Gieksie”. Zatem z samą miejscowością dalej będę mocno związany, a nauczycielem na pewno chcę być także w przyszłości. W końcu, po to kończyłem studia z tym związane.

Z synem Michałem. I z trofeum z 2025 roku - Wojewódzkim Pucharem Polski! (fot. Michał Jankowski)

Wracamy do futbolu. Czy w trakcie rozgrywek 2024/25, patrząc na historię spadków i awansów GKS-u Wikielec w poprzednich sezonach, mieliście chwilę zwątpienia jeśli chodzi o utrzymanie się w III lidze?

- Koniec sezonu był bardzo trudny, ale zwątpienia nie było. A już na pewno, nikt z nas nie okazywał tego w szatni, w czasie meczów itd. Bardzo dobrym momentem na złapanie przez nas wiatru w żagle – i to w decydującym momencie - była wygrana w finale Wojewódzkiego Pucharu Polski z Concordią Elbląg. To zwycięstwo znakomicie nas nastroiło na ostatni mecz ligowy, z Mławianką na wyjeździe. A przecież wiemy, jakie okoliczności towarzyszyły pierwszemu pojedynkowi z zespołem z Mławy, jesienią 2024 na naszym terenie. Jeszcze w 85 minucie wyjazdowego spotkania z Mławianką byliśmy w IV lidze, jednak potrafiliśmy się pozbierać i wygrać. To jest też dowód na to, że nie było w nas zwątpienia.

Który mecz w zakończonym niedawno sezonie III ligi był dla Was najważniejszy?

- W moim odczuciu było to wyjazdowe spotkanie z Pelikanem Łowicz, które – na szczęście – przegraliśmy, a przecież w samej końcówce pojedynku zdobyliśmy gola, którego sędzia jednak nie uznał. Też na szczęście. A mówię tak dlatego, że wcześniej zaliczyliśmy remis, porażkę i remis, pod rząd. Gdybyśmy ponownie zremisowali, akurat w tym przypadku z Pelikanem, to zapewne byśmy uznali to za całkiem niezły wynik. A to byłaby najgorsza z możliwych opcji. Dzięki temu, że przegraliśmy 1:0, to w szatni wydarzyło się to, co się wydarzyło. Było głośno, było mocno, trzeba było w końcu powiedzieć sobie parę męskich słów. Wiedzieliśmy, że tak dalej być nie może. I ten wstrząs, który miał miejsce w szatni na stadionie Pelikana Łowicz bardzo przydał się całej drużynie. Od tego momentu zaczęliśmy punktować, a punkty te pozwoliły nam finalnie – jak się potem okazało - zachować byt w III lidze.

A który pojedynek był najtrudniejszy?

- Właściwie - każdy. Prawda jest taka, że obecnie piłka klubowa w województwie warmińsko-mazurskim nie ma się najlepiej. Jesteśmy słabym w tym względzie regionem w porównaniu z resztą kraju. Fakty są takie, że obecnie GKS Wikielec to prawdopodobnie najsilniejsza drużyna w województwie. Ciężko nam było rywalizować praktycznie przez cały sezon, ale gdybym miał wybrać ten najtrudniejszy pojedynek, to stawiam na przegrany 1:4 wyjazdowy mecz z Polonią Lidzbark Warmiński.

Wracamy teraz do początku Twojego grania w piłkę. Jak się okazuje, Piotr Kacperek, wychowanek Ossy Biskupiec Pom., zaczął przygodę z futbolem od grania w ataku. Jak i kiedy stałeś się środkowym obrońcą?

- Po przejściu z juniorów Ossy do Jezioraka trafiłem pod trenerskie skrzydła Wojciecha Tarnowskiego i to właśnie ten szkoleniowiec znalazł dla mnie nowe miejsce na boisku, gdzie do dziś czuję się znakomicie. Byłem początkowo napastnikiem, ale chyba jednak czegoś mi zabrakło do tego, aby stać się rasowym graczem formacji ofensywnej. I tak w miarę upływu czasu lądowałem coraz niżej w ustawieniu, aż w końcu ze środka pomocy przeszedłem na środek obrony. I tak już zostało.

Podobno przed każdym meczem powtarzasz, że czujesz, że strzelisz w tym konkretnym spotkaniu gola. Czyli dalej masz po części duszę napastnika, o czym zresztą świadczy Twoja wysoka jak na obrońcę skuteczność.

- Nie powiem, koledzy często żartowali z tego powodu. A jak już strzeliłem bramkę to mówili potem, że przecież przewidziałem to już wcześniej, przed wyjściem na boisko. Nie da się chyba do końca stłamsić w sobie duszy napastnika, przynajmniej ja tego nie potrafię (śmiech).

Jesteś wychowankiem Ossy, następnie grałeś w juniorach Jezioraka Iława, z IKS przeszedłeś do GKS-u Wikielec, gdzie spędziłeś aż 14 sezonów. Jak oceniasz ten czas?

- Grałem w GKS-ie Wikielec przez 14 lat. To 14 sezonów, w którym ani jeden nie był o nic. Zawsze graliśmy o bardzo konkretny cel: albo awans do III ligi, albo o utrzymanie w niej. Pewnie też przez to nie wiem nawet kiedy ten czas tak szybko zleciał. Miałem propozycje gry w innych klubach, że podam tu choćby przykład sprzed roku, kiedy to pojawiła się propozycja przejścia do Drwęcy Nowe Miasto Lubawskie. I wówczas, i wcześniej zostałem jednak w klubie z gminy Iława i nigdy nie żałowałem tej decyzji. Przeżyłem tu wspaniałe chwile, spotkałem wielu dobrych ludzi, a co najważniejsze dla sportowca – mogłem się realizować i zawsze rywalizować o jakąś stawkę.

A skąd się wzięło powiedzenie w Waszej drużynie: „Brawo, ale trudno…”?

- Widzę, że rozmawiałeś przed tym wywiadem z moimi kolegami z zespołu (śmiech). Powiedzenie to powstało w trakcie meczu ze Zniczem, graliśmy wówczas w Białej Piskiej. Po pierwszej połowie wygrywaliśmy już 4:0. W drugiej połowie wyszliśmy na boisko i … przestaliśmy grać. Trochę się wówczas wkurzyłem i powiedziałem chłopakom, że jak tak mamy się prezentować, to lepiej w ogóle nie wychodzić na plac. No i po meczu, podsumowując całość, powiedziałem: „Brawo, ale trudno”. Czyli brawo za pierwszą połowę, ale trudno i szkoda, że tak źle zagraliśmy po zmianie stron.

Na koniec pytanie o konkretne wydarzenie: który trener udzielił Ci najmocniejszej reprymendy podczas meczu i czy czasami nie było to w Ornecie?…

- Bardzo lubię i szanuję Marka Witkowskiego, uważam, że ten szkoleniowiec miał największy wpływ na rozwój mojego piłkarskiego potencjału. Ale to właśnie od tego trenera usłyszałem największy ochrzan. Pamiętam go doskonale! (śmiech) To było w trakcie finału Wojewódzkiego Pucharu Polski, graliśmy go w Ornecie. No i wracając do moich inklinacji do gry w ataku – w złym momencie odpaliła mi się „brazylijska fantazja”. Będąc ostatnim gościem przed bramką zacząłem się kiwać, taki czułem się mocny. Z mojej boiskowej głupoty szybko skorzystał Krzysztof Filipek. Marek Witkowski totalnie i momentalnie zrugał mnie za ten błąd. Krzyknął jeszcze w moim kierunku: „Koper, jak cię zabiję!”. Ale spokojnie, do niczego takiego po meczu nie doszło (śmiech). A Marka Witkowskiego dalej bardzo cenię.

Sport

zico

kontakt@infoilawa.pl

Piotr Kacperek grał w GKS-ie Wikielec przez 14 sezonów z rzędu! (fot. Mateusz Partyga)

TEMATY sport
REKLAMAgeodeta
REKLAMAZielona aleja

0Komentarze

dodaj komentarz

Portal infoilawa.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.

    Nie ma jeszcze komentarzy...
REKLAMATuli
REKLAMAeltel
tel. 500 530 427 lub napisz kontakt@infoilawa.pl
REKLAMAzlota rączka
REKLAMAKORIM
Artykuł załadowany: 0.3533 sekundy